piątek, 5 maja 2017

Możesz żyć w zgodzie z samym sobą mimo wpłuwu społeczeństwa i wychowania. Daj sobie szanse. To jedyna recepta.

Zbiorem zasad moralnych i ich sensem zajmuje się etyka. Moralność to zbiór zasad, które określają, co jest dobre a co złe.
Czym jest Etyka?
Słowo etyka pochodzi od greckiego słowa "ethike" i oznacza moralność. Etykę wprowadził do starożytnej filozofii Arystoteles (384 - 321). Nazywał ją filozofią praktyczną.
Kumulowane przez wieki bogate refleksje na temat moralności, warunkujących je czynników i skutków, które poglądy moralne wywołują że nazwa "etyka" obrosła w wiele znaczeń, nie zawsze ze sobą możliwych do pogodzenia.
Już w pismach starożytnych autorów próbowano wyodrębnić działy filozofii etyki. Na początku V wieku p.n.e. przypada działalność greckich sofistów. Nauczali oni, iż moralnie pozytywne jest wszystko to, co przynosi ludziom korzyść. Ponieważ potrzeby i dążenia ludzi są zróżnicowane, przeto też reguły moralne powinny być dla różnych ludzi różne.

Powtórzę - "Przeto też i reguły moralne POWINNY BYĆ DLA RÓŻNYCH LUDZI RÓŻNE"!!!
Dlaczego więc wciąż nie potrafimy po prostu zaakceptować tego że  KAŻDY CZŁOWIEK bez wyjątku ma prawo działać zgodnie ze swoim sumieniem??
Ludzie osądzają Cię ze swojej perspektywy. Mają oni swój światopogląd przez który patrzą na wszystko dookoła. Oceniają i głoszą swe osądy. Ich światopogląd jest uwarunkowany po przez wychowanie i społeczeństwo. Są oni zaprogramowani przez owe społeczeństwo tak aby można było nimi manipulować, ale ten temat już pozostawię na kiedy indziej. Przejdźmy więc do dalszych rozważań.
Zauważyłeś że ludzie w "stadzie" zachowują się podobnie? Działa tu zasada "Jeśli większość tak robi, to znaczy, że to jest dobre, potrzebne, moralne". Zapominamy o tym że każdy powinien mieć w sobie odrobinę indywidualności. Bardzo rzadko można spotkać na swojej drodze życia człowieka, który "nie zabija" naszej indywidualność. Stanowcza większość ludzi wywołuje w nas poczucie winy, argumentując to często, właśnie wymyśloną przez Arystotelesa etyką czyli inaczej mówiąc moralnością .
Homosapiensą popierdoliło się w głowach!! Ewolucja z człowieka rozumnego (Homo-sapiens) zaczęła się cofać w człowieka głupiego - HOMO-IDIOTUS. Jest to moja osobista teza z której wynika iż ludzie po prostu ogłupieli, być może wpływ ma na to rozwój technologii, które postępuje szczególnie szybko.
HOMO-IDIOTUS charakteryzuje się nad mierną wiarą w starożytne pisma. Uważa pewne kanony za świętość, których nie można przekraczać. Takie podejście wręcz uniemożliwia dalszy rozwój człowieka. Powoduje to wiele nieporozumień w relacjach międzyludzkich. Taki człowiek ma potrzebę karmienia swojego ego, nawet dopuszcza się okłamywania siebie, naginanie prawdy rzeczywistej do celów karmienia owego ego to chleb powszedni. Ignoruje wszelkie próby sprowadzenia go "na ziemie". Są oni skrajnymi hipokrytami. Większość takich osób pragnie posiąść na własność drugą osobę. Wylewa się z nich chęć bycia ważnymi. Nadmiernie pragną władzy nad kimkolwiek.


10 przykazań którymi powinien kierować się współczesny nowoczesny człowiek
1. Wolność - brak przymusu, sytuacja w której można dokonywać wyborów spośród WSZYSTKICH dostępnych opcji.
2. Szczerość - wyrażanie tego, co się myśli (czuje) w sposób zgodny z rzeczywistością oraz postępowaniem zgodnie z tym, co się wyraża.
3. Prawda - trzeba pamiętać, że prawda jest zmienna. Prawda aktualizuje się z godnie z naszym stanem emocjonalnym. Jeśli dziś kochasz, to dziś jest to prawdą. Kiedy nadejdzie jutro, możesz już nie kochać. Jeśli tak się stanie prawdą będzie niekochanie. Prawda jest więc płynna, podąża za naszymi emocjami, uczuciami. Nie istnieje w tym kłamstwo. Każdego dnia przecież jesteśmy inni.
4. Akceptacja - Pogodzenie się z tym że ludzie mają prawo działać zgodnie ze swoim sumieniem. Mają prawo dokonywać wyborów nie koniecznie z naszymi oczekiwaniami. Akceptacja wolnej woli innych to bardzo ważna sprawa.
5. Samoświadomość - świadomość samego siebie, zdawanie sobie sprawy z doświadczeń aktualnych doznań (tu i teraz).
6. Brak oczekiwań - Naucz się akceptować siebie, sytuacje które Cię napotykają oraz innych ludzi takimi jakimi są, a nie jakimi chciałbyś żeby były. Ułatwia to życie w niesamowity sposób.
7. Nie osądzaj - Nie osądzaj, co jest dobre, a co złe. Co chciałbyś, aby się zdarzyło a co nie. Obserwuj bez dokonywania osądów.
8. Kochaj - Kochaj ludzi bez warunków wstępnych. Jeżeli są warunki, to nigdy nie będziesz w stanie pokochać. Miłość powinna dawać wolność; miłość jest wolnością. Jedna osoba może kochać na milion sposobów. Zakochaj się we wszystkim co istnieje.
9. Słuchaj - Słuchaj własnego serca, nie będziesz czuł się rozdarty. Zaczniesz poruszać się we właściwym kierunku, bez zastanawiania się, co jest właściwe, a co niewłaściwe. ponieważ słuchając serca nigdy się nie pomylisz. Uważnie, świadomie słuchaj własnego serca. To jedyna recepta.
10. Relaksuj się - Społeczeństwo wmówiło ci że relaks jest niczym innym jak lenistwo. Nie o to w tym chodzi. Naucz się relaksować, rozluźniać, nie być spiętym. Dzięki temu zniknie wiele problemów. Spróbuj medytacji, relaksacji próbą prawidłowego oddychania.

Gdyby ludzie poświęcili odrobinę czasu na rozwijanie duchowe nie dość, że byliby szczęśliwsi to zrzuciliby wiele ciężarów narzuconych przez społeczeństwo.

Oświadczam wam, iż działam zgodnie ze swoimi przykazaniami mam do nich prawo jak do oddychania. Moje sumienie jest czyste. Ja nie rozliczam was z sumienia a więc i wy tego nie róbcie.
Proszę was żebyście sobie uświadomili, to że jeśli macie z czymś problem. To jest to kurwa tylko i wyłącznie wasz problem. Dziękuje wam, że mogę wzrastać i odkrywać siebie oraz sens życia. Bez wątpienia ta przygoda nie była by możliwa bez was. Nie była bym tą osobą co jestem dziś. Mam nadzieję że kiedyś uświadomicie sobie że wszelkie problemy (kwestii moralnych), które widzicie w zachowaniu innych są stworzone poprzez społeczeństwo i wychowanie. Pozwólcie sobie na aktualizacje siebie w współczesnego nowoczesnego człowieka a życie stanie przed wami otworem, zacznie się zmieniać wraz z waszym myśleniem. Życie będzie prostsze gdy zaczniecie słuchać swojego serca, odrzucie wszelkie stereotypy i uprzedzenia. Otwórzcie się na zmianę. To jedyna recepta.

Sylwia - Szylka Vs Świat
Pozdrawiam

czwartek, 13 kwietnia 2017

Nikt nie może uczynić cię nieszczęśliwym, chyba że ty sam tak zadecydujesz. - Ja sama sobie piekłem...

    Jeśli się złościsz, to ty się złościsz. Jeśli jesteś nieszczęśliwy, to ty jesteś nieszczęśliwy. Nikt cię do tego nie zmusza. Nikt nie może cię rozzłościć, dopóki sam nie zdecydujesz, że będziesz się złościł. Wtedy każdy może się przydać jako ekran, na który możesz przenosić swoje myśli. Nikt nie może uczynić cię nieszczęśliwym, chyba że ty sam tak zadecydujesz. Wtedy cały świat pomaga ci tkwić w nieszczęściu. To nie druga osoba, lecz twoja jaźń jest piekłem.

***
Dziś zdecydowałam się posmucić. Jadąc pociągiem, rozmyślam o swoim życiu uczuciowym. Patrząc przez okno widzę mijające mnie pola, lasy i płynące po niebie chmury. To bardzo ładny dzień przez chmury przebija się słońce, delikatnie muskając wszystko dokoła. Nie wiem czy powinnam się pakować w jakikolwiek związek to trudne. Jestem skomplikowaną dziewczyną która ceni sobie wolność. Wydaję mi się że jestem jak wiatr – nieuchwytny, niewidoczny a jednak obecny. Czasem szaleje wywołując wokół siebie dużo hałasu jak tornado. Zdarza mi się coś przy tym spieprzyć, ale tak naprawdę pragnę wolność od opinii innych od stereotypów i wymyślonej „moralności” oraz „normalności”.
Nie planuje być jak cała reszta. Chciała bym osiągnąć wewnętrzny spokój w sobie, obudzić w sobie dziecko które nie potrzebuje wspomagaczy do zabawy. Wtedy poczucie bycia szczęśliwym przyszło by samo.

W przedziale, obok mnie siedzi starsze małżeństwo. Kobieta wydaje się zadowolona z życia, mężczyzna również. Pejzaż za oknem się zmienił. Niebo przybrało zagniewany wygląd i pada deszcz. Wiatr muska drzewa, łagodnie kołysząc je. Po szybie płyną krople deszczu, a ja wciąż zastanawiam się co zrobić. Decyzja nie należy do mnie. Pytanie brzmi „Którą decyzje wolała byś usłyszeć, czy cokolwiek chciała byś usłyszeć?”. Szukam odpowiedzi na to pytanie. Zawór bezpieczeństwa uczuciowego został już dawno włączony, w tej chwili jest na pół gwizdka włączony. I to chyba najgorsze w tym wszystkim, bo kiedy go zakręcę będzie już za późno natomiast gdybym go odkręciła, a mam wielkie wątpliwości co do tego mogło by się to skończyć różnie. Stąd mój smutek, z niepewności z braku wiary...
Wydaje mi się że powinnam sobie samej dać czas. W tym momencie czuje się gorsza, brak mi pewności siebie. Wiem, że powinnam poczekać ale serce mi mówi daj sobie szanse a z kolej rozum podpowiada odpuści tym uczuciom. Paradoks polega na tym że obaj mają rację i serce i rozum. Automatycznie zaczęłam się odsuwać, dlatego pojawiło się podirytowanie. Jestem delikatnie zirytowana obecnością ludzi. Zaczynam uciekać...

Kolejna stacja. Widok z okna polepszył się widać piękne słońce, gdzie niegadzie chmurki na błękitnym tle nieba. Cudownie drzewa toną w kąpieli słonecznej, mieniąc się różnymi odcieniami zieleni. Wiosna, uwielbiam jej magię, wszystko budzi się do życia. I znów posmutniałam. Tęsknie, chociaż minęło dopiero kilka godzin. Ależ się zrobił cholerny tłok w pociągu... Znak rozpoznawczy Poznania.
Jadę dalej... uczuciom dam odetchnąć, w regenerującej drzemce.

piątek, 10 lutego 2017

Wśród ludzi, ale jed­nak samotni... 

"Za­nim kto­kol­wiek zacznie oce­niać innych, niech wy­sili się na od­ro­binę sa­mok­ry­tyki...może to po­może w końcu zejść z piedestału."

Łatwo ocenić kogoś po tym, co się chciało usłyszeć, pomijając istotne szczegóły. Nie jestem idealna, nigdy nie byłam i nigdy nie będę, bo to nie o to chodzi w życiu. Jestem akurat na takim życiowy zakręcie, że w głowie mam biliony myśl, aby rozwiązać jakkolwiek moją sytuację. Nie koniecznie są to dobre pomysły, ale nikt nie powiedział, że zrealizuje je natychmiast. Rozważam wszystkie możliwe opcje, gdyż mój stan psychiczny sięgnął dna. Nie każdy może to rozumieć... Jaki ma sens radzić leżącemu "Trzeba było się nie kłaść?". Tego typu porady to kopniak, który pogorszy tylko stan leżącego. Ludzie, którzy mówią, co masz robić, w ogóle nawet w najmniejszym stopniu nie mają pojęcia, jak możesz cierpieć w głębi siebie. Dla kogoś w "normie" psychicznej jest to absurdalna sytuacja, którą wszystkiemu winny jest leżący. A to, że taki leżący nie ma żadnego wsparcia od rodziny czy kogokolwiek innego, nie ma najmniejszego znaczenia. A że z tego wszystkie człowiek wpadł w problemy psychiczne, to też nikogo nie interesuje. Dla zdrowych ludzi wyobrażenie sobie stanu lękowego czy ataków paniki jest totalną abstrakcją. Po prostu nie ma na to rady, zdrowy człowiek nie pojmie mojego stanu. W takim sposób zostaje sama z "gównianym problemem", ale czego ja mogła się spodziewać po płytkiej osobie...

wtorek, 7 lutego 2017

Miłe wspomnienie jest tak samo dobre jak kielich wódki na smutki. - Wspomnienia widziane w krzywym zwierciadle.

"Te wspom­nienia na­leżały wyłącznie do mnie, nau­czyłem się bo­wiem, że pew­ne rzeczy na­leży zacho­wać dla siebie. A nie pieprzyć co ci ślina na język przyniesie." - A nawet jeśli się z wami podzielę wspomnieniami, nic to nie zmieni...  

Wspomnienia widziane moimi oczami.
Spotkanie po kilku latach na pewno jest ekscytujące, tu nie ma żadnych wątpliwości. Zwłaszcza jeśli spotykamy się z dawną miłością. Sytuacje, które miały miejsce po jakimś czasie w naszej wyobraźni przekształcają się, odżywają na nowo. Kiedyś nie zauważone, dziś dające ukojenie w trudnych chwilach dokładnie tak samo, jak kieliszek wódki, który czasem chlapniem na smutki. Ja wole na smutki chlapnąć sobie piwko lub lampkę wina, ewentualnie siedem. :D
Denerwowałam się spotkaniem na tyle, że kupując w sklepie papierosy, trzy razy pomyliłam się przy liczeniu pieniędzy. Aż mi się głupio zrobiło. Spacerowaliśmy w dawnych miejscach. Wspomnienia przewijały się same, towarzyszyły im emocje, które trudno określić. Kilka razy poczułam plątaninę uczuci, o których nie wiem, czy powinnam mówić. Hmm... było to coś w rodzaju iskry wspomnień z dawnych lat. Intensywne, rozgrzewające uczucie pojawiało się przy dłuższych spojrzeniach. Delektowałam się tym uczuciem, w końcu coś innego niż lęki, których mam po wyżej dziurek w nosie. Żeby nie palnąć czegoś głupiego, odwracałam po chwili twarz. Musiałam zachować dystans między rzeczywistością a tym, co pojawiało się w mojej głowie. Myśli szeptały "doskonale wiesz, że w tej sytuacji, jaką masz i w stanie jakim się znajdujesz, nie możesz, polegać na swoich odczuciach". Następne spojrzenia były jak każdy kolejny kieliszek wódki. Coraz trudniej było trzeźwo spojrzeć na rzeczywistą sytuację. Warto było upić się tymi emocjami. W końcu cieszyłam się chwila, tak jak należy. Replay z tamtych doświadczeń pozwolił mi uświadomić sobie, do czego w życiu warto dążyć. Śmiało mogę dopisać na listę ważnych w życiu: "Stwarzaj i pielęgnuj wspomnienia, które pomogą Ci w trudnych chwilach. Niech to będą twoje iskry dzięki, którym poczujesz, że warto żyć." Cudowny wniosek wysnułam z tego spotkania. :)

***
Dawno temu nauczyłam się zabijać "uczucie" w zalążku. Wypracowałam w sobie zawór bezpieczeństwa, który chyba zbyt często używam. W ostatnich dniach pojawiło się pragnienie szybkiej zmiany. Obrotu życia o 180 stopni, obrotu myśli i wszystkie co mnie otacza. Być może to pragnienie napędziło uczucie, które opisałam wyżej. W wyobraźni wszystko jest łatwiejsze, myśli nabierają innego charakteru. W rzeczywistości wiem, że pewne rzeczy są niemożliwe, dlatego pojawił się zawór bezpieczeństwa. Po co ranić siebie i innych niewłaściwymi w danym czasie uczuciami. Niekiedy trzeba się pogodzić z podjętymi wcześniej decyzjami i zamiast ze smutkiem wypić je należy z rozkoszą, żegnając się z utratą szansy. Po czym należy wstać, otrzepać się i iść dalej, jeśli się da to z szerokim uśmiechem na ustach pomimo pewnych ubytków.

***
Po kilkunastu latach i kilku przygodach miłosnych wiem, że nie zamieniłabym tych doświadczeń na żadne inne. Może i jestem kochliwa, ale zawsze w związku odwdzięczałam się tym, co dostawałam od partnera. Więc jeśli jesteś świnią, nie oczekuj, że będę potulną suczką reagująca na każdą komendę.  Zapewne upierdolę cię jak najmocniej w czuły punkt, byś poczuł to, co ja, kiedy mnie raniłeś. A może nawet zafunduję Ci większe doznania niż ty mi, upierdolę z nawiązką, byś pamiętał, że nigdy się tak mnie, nie traktuje. Wybaczę, ale nigdy nie zapomnę. Ponoć kobieta, która wie, czego chce, staje się niebezpieczna... A już na pewno nie tak łatwo zrobić ją w chuja.

Szylka Vs Świat

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Ra­dy, których się nie ocze­kuje, szkodzą przyjaźni. - Szczerość moją piętą Achillesową

"Nawet gdy przyjaciel działa wbrew tobie, wciąż jest twoim przyjacielem."

Witam Kochani :)
W weekend naszła mnie taka refleksja na temat przyjaźni... Ponieważ myślami przyciągnęłam przyjaciela, który rzadko się odzywa. Kilka razy w ciągu 4 dni myślałam o nim i bum odezwał się, toż to niespodzianka... Fajnie było usłyszeć, że dziś uraczy mnie swoją osobą.
Może najpierw nakreślę napiętą sytuację, która była między mną a moim przyjacielem. Zaczęło się wszystko od tego, że znalazł sobie "dziewczynę". Wiecie, jak to jest, kiedy ktoś sobie znajduję "miłość", a wasza znajomość idzie na dalszy plan. Właśnie to mnie strasznie zirytowało, umawianie się, odwoływanie spotkani, ukrywanie spotkań... itp. Poza tym sam nie był zdecydowany na nią... to jeszcze bardziej mnie denerwowało. Bycie niebycie, bycie niebycie no kurwa mać! Dziś twierdzi, że jest z nią już aż dwa lata! Matko i córko DWA lata, kiedy to powiedział, uświadomiłam sobie, że kontaktu nie mieliśmy dobre pół roku... W sumie to nie wiem nawet, czy spotkalibyśmy się, gdyby nie jedna osoba... ale cóż... Tak chłodnym okiem na to patrząc po pierwszym spotkaniu, myślę sobie, że i tak nic z tego nie będzie. Faktem jest, że na spokojnie porozmawialiśmy sobie no i wyjaśniliśmy pewne kwestie, ale nadal nie widzę sukcesu w kierunku utrzymywania znajomości. Mam już dystans do niego, nie ma już wydurniania się jak za starych dobrych czasów. Czy to dobrze, czy źle nie mam pojęcia... Wiem, tyle że ta cisza półroczna była tak samo z mojej winy, jak i z jego winy. Wiem jeszcze to, że "przywiązywanie" się do ludzi nie jest zbyt korzystną rzeczą dla naszej emocjonalnej strony umysłu. Kurczę prawda jest i była taka, że martwiłam się o niego, że ma niezbyt wesołą relację z tą swoją wybranką.  Powiedzmy delikatnie, że te jej rygorystyczne podejście do życia i jego no w tym akurat temacie "niedojrzałe zachowanie", doprowadzało mnie do białej gorączki. Oczywiście nie omieszkałam wyrazić swojego zdania, jakie by ono bolesne nie było i moich uczuć. W końcu na moich poradach podrywu udało mu się złowić rybkę upragnioną. Szkoda tylko, że flądrę sobie złowił... W tej chwili to jest musztarda po obiedzie, po prostu odpuściłam. Wspomnień nie wymarzę, bo były zajebiste, nie łatwo wymazać z życia osobę, z którą się ma wiele wspomnień. W moim mniemaniu w dalszym ciągu będzie to mój przyjaciel, ale z etykietką "oddalony" na własne życzenie. Pozdrawiam Cię "kotecku" jeśli w jakiś sposób dotarłeś na mojego bloga twoja "rybka"  :D
P.S. Dla wyjaśnienia "kotecek" i "rybka" to ksywki, które często sobie dla żartu nadawaliśmy, tych akurat najczęściej używaliśmy.


***
Moją piętą achillesową jest szczerość, która czasem, może być niewygodna. Ja po prostu przedstawiam sytuację, tak jak ją widzę. Zawsze możemy porozmawiać, aby nie w emocjach. Bo akurat w aktualnym moim stanie jakikolwiek stres nie jest mi potrzebny, a wręcz przeciwnie bardzo mi szkodzi. Być może to załamanie nerwowe... W najbliższym czasie dowiem się, co mi dolega, jeśli chodzi o strefę emocjonalną.  Wiem, że muszę coś z tym zrobić... Już nawet mi jest obojętne to czy ludzie na mnie patrzą, zaczynam beczeć z bezsilności, gdziekolwiek bym się nie znalazła. Nie umiem tego opanować... Jestem wyczerpana chorobami, wszystkimi, które ostatnio przeżywałam od anginy po rota-wirusa aż po problemy psychiczne, emocjonalne i kobiece oraz teraz te zasrane zapalenie "katarowe"... Aż kurwa chce się powiedzieć... Ba Wykrzyczeć! WON ZE MNIE PIEPRZONE CHORÓBSKA!!!


***
Życzę wam z całego serca wszystkim wam zdrowia, naprawdę to jest najważniejszą rzeczą, która tylko może być w życiu. Jeśli zdrowie jest, resztą można się zająć. Jeśli zdrowia nie ma, wszystko wydaje się sto razy trudniejsze, dalsze do osiągnięcia i smutniejsze i bezsensu...
Badajcie się, dbajcie o siebie i przede wszystkim zadbajcie też o zdrowie psychiczne.
Powodzenia Kochani! Całuję :*


Szylka Vs Świat
Pozdrawiam, bądźcie zdrowi!

środa, 25 stycznia 2017

Praw­dzi­wy mężczyz­na wkłada w związek coś więcej, niż dwa palce i swoje urojenia - Pogadajmy o związkach :D



"Najważniejszy związek w życiu, to związek z samym sobą. "


Najważniejsze czego się nauczyłam po wielu nieudanych związkach to, że związek powinien wiązać, ale nie krępować... Z mojego doświadczenia wynika, że wielu z mężczyzn ma niezmierną chęć do kontrolowania kobiety. A więc kochająca się para zamienia się w dyktatora oraz w osobę, która wykonuję polecenia dyktatora. Dochodzą do tego jeszcze spowiedzi ze wszystkich wyjść na miasto czy spotkani.
Nie dość, że z twojej miłości robi się dyktator to jeszcze pieprzony ksiądz! A w najgorszym już wypadku dochodzi inwigilacja pełną gębą. Przetrzepanie telefonu czy zabranie
go to Pikusi w porównaniu z hakerskimi programami instalowanymi na laptopie. Które umożliwiają wgląd we wszystko, co robisz/robiłeś na danym komputerze/laptopie. Zabieranie lub wyłączanie wszystkich urządzeni, które służą do rozrywki, czyli telefon, telewizor, laptop to standardowa procedura osobnika chorobliwie zazdrosnego. Zmiana wszelakich haseł by poczuci odrobinę władzy nad osobą buntującą się przeciwko kontroli partnera to chleb powszedni. Taki ktoś potem chce od ciebie niezbitych dowodówna to, że go kochasz. Oczywiście pokazuje Ci wszystkie zebrane przez niego zarzuty o braku twoich uczuci do niego. Serio kurwa? Po zachowaniu się jak świnia ty żądasz ode mnie wyznań miłości... Jakiś kurwa joke...

***

Przykład chorobliwej zazdrości faceta, który powinien wygrać internety :D

Jakiś czas po zainstalowaniu hakerskiego programu na laptopie odbyłam taką rozmowę z moim przyszłym, niedoszłym partnerem.

Zarzuty:

- Ja wszystko wiem, napisałaś, że mnie nie kochasz - powiedział.
- Jak mi to wytłumaczysz? - Nie mam pojęcia, o co Ci chodzi, nic takiego nikomu nie napisałam. - Doskonale wiedziałam, o jaką rozmowę mu chodziło. I z pewnością nikomu nic takiego nie pisałam. Rozmowa z moim przyjacielem wyglądała inaczej, niż on ją widział.

W niebieskiej ramce piszę ja w jasnej mój stary dobry przyjaciel. Przykład poniżej.


Mój przyszły niedoszły pokazuje mi powyższą rozmowę i dodaję pewny siebie.

- Widzisz, tu jest wyraźnie napisane, że mnie nie kochasz! - Ja się oczywiście roześmiałam, jak to ja :D

- Ja widzę, że jest tu napisane "Nie wyszło mi, będę wracać". Nie ma tu takich literek
ja "NIE KOCHAM xxxxx". Chyba masz problem z rozpoznawaniem literek, ewentualnie
z oczami. - Po tym oczywiście musiałam się dopieprzyć, że co to jest za szpiegowanie...

Oczywiście wiedziałam wcześniej o zainstalowanym hakerskim programie. Nie omieszkałam sprawdzić przeglądarki. Bo mój ukochany koniecznie musiałcoś sprawdzić dwa dni wcześniej akurat na "moim" laptopie, a nie na swoim. Słuchałam, obserwowałam i czekałam, kiedy i do czego będzie chciał się dopierdolić. Oj słodko mnie podpuszczał i wkurzał z premedytacją, by wyprowadzić mnie z równowagi. Akurat w tamtym czasie byłam bardzo opanowana osobą jak nigdy. Potrafiłam przemilczeć kilka godzin, a on wciąż gadał, ależ go wkurzało moje milczenie :D Takiego szału chuja dostał od mojego milczenia, że przykro było, patrzeć jak się męczy chłopak.
Niestety umiał również dopierdolić mi słowami jak nikt inny, zważywszy na jego chęć a wręcz pragnienie kłótni. Podjęłam próbę spełnienia jego zachcianki o kłótni, w tym celu wybrałam się do kuchni. Po chwilowym zastanowieniu się otworzyłam szafkę, w której znajdowały się jego ulubione kufle do piwa z grubego szkła. W szafce było ich chyba z sześć sztuk, wyjęłam jeden i z całej siły cisnęłam o podłogę. Szkło się posypało aż pod jego stopy. Sięgnęłam po kolejny i zapytałam. - Dalej masz ochotę na szpiegowanie mnie? Czy może już się rozmyśliłeś skarbie? - kufel poleciał tym razem w stronę ściany. Natomiast w jego oczach było widać zdziwienie i obawę o kolejne ulubione kufelki.

- Co ty robisz?! -­­ krzyknął. - Przecież to są moje ulubione kufle!

- Ja myślałam, że twoim ulubionym zajęciem jest szpiegowanie mnie... - trzeci kufel
trzymałam już w dłoni.
- Łap! - wrzasnęłam. - O nie złapałeś.

Gdy trzymałam już czwarty kufel, zdążył podejść do mnie. Ja długo nie myśląc co zrobić, zamachałam się na niego, trafiając kuflem w jego łokieć. Historia skończyła się tak, że łokieć jeszcze długo przypominał mu o mnie, a ja się wyprowadziłam. Żeby niebyło, że jestem wredną zdzirą i rozpierdalać umiem tylko kufle o ściany i łokcie :D To powiem wam, że umiem być też romantyczna. Zrobiłam mu pyszne śniadanko, z wyciętym serduszkiem z wędliny. To również zapamiętał do dziś. Niestety tak miło to było przed jego urojeniami i chorobliwą zazdrością.

***
Od tego czasu nie cierpię kontroli, zazwyczaj szybko się ulatniam, kiedy facet zaczyna szukać dziury w całym. Od tego czasu moim mottem w związku jest "Albo jest po mojemu, albo nie ma wcale". Zdarzyło mi się robić wyjątki, one utwierdziły mnie tylko w tym, że "Musi być po mojemu, albo nie będzie wcale".

Mówiąc "Albo jest po mojemu, albo nie ma wcale" mam na myśli jakieś tam moje zasady, których granice nie mam ochoty, aby ktoś przekraczał. A z doświadczenia wiem, że po przejściu pewnych granic związek się rozpada... I bez chemii związek może być toksyczny.


***
Warto zaufać sobie, swoim granicą, bo najważniejszym związkiem w życiu, to związek z samym sobą. Można uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji, opierając
się na własnym doświadczeniu.


Szylka Vs Świat
Pozdrawia.









wtorek, 24 stycznia 2017

Na­wet naj­większy de­bil odróżnia się od po­zos­tałych debili.  - Śmiać się czy płakać

"Są dni, są chwile, są ludzie i debile!"

Cześć! Witam drodzy czytelnicy :D

Opowiem wam kilka śmiesznych sytuacja, które się wydarzyły w poprzednim tygodniu.
Dzwoni do mnie, powiedzmy sobie kolega i mówi tak:

— Ugryzł mnie pies. - powiedział rozbawiony.
— No i co dalej? - zapytałam mało zainteresowana.
— No takie małe, czarne i szczeka. Ugryzło mnie. - dodał.

Wybuchłam przeogromnym śmiechem w chwili kiedy to usłyszałam. Typ nie wiedział, jaka jest rasa psa, więc postanowił mi go opisać w ten, że sposób. Dość nieudolnie to zrobił, ale za to trafnie mnie rozbawił.

***
A teraz przejdziemy do mojej "kochanej mamusi".
Przychodzi do mnie i mówi:

— Weź, zobacz tę wagę, dostałam od ciotki. To jest waga kuchenna. Zobacz czy działa. Leży na komodzie w korytarzu. Idź, zobacz. - no to podnoszę swą pupcie z kanapy, idę na korytarz, patrzę na komodę i widzę to:

Śmiech mój był tak potężny, że przenikał przez ściany, a matka to nie wiedziała, co ma zrobić, czy śmiać się razem ze mną, czy może zapaść się pod ziemię ze wstydu. Oczywiście zdjęcie powyżej jest poglądowe. I widać na nim stopy, no wy też to widzicie? I ja tak zobaczyłam. A więc pytam się, czy mamusia dobrze się czuję, skoro twierdzi, że to waga kuchenna. Na co ona mówi, że ciotka używała jej w kuchni. I że twierdzi, iż waga jest wagą kuchenną do ważenia produktów w kuchni... No po mojemu to jest waga osobowa stosowana do kontroli ciężaru ciała osób (np. w celach medycznych lub sportowych). Wagę kuchenną odróżnia to, iż umożliwia pomiar masy danego produktu z uwzględnieniem masy opakowania - tary.

***
Czasem się zastanawiam, skąd się biorą tacy ludzie... Albo może ja po prostu obudziłam się nie w tym równoległym wszechświecie, co trzeba. Zgodnie z teorią wielu światów Hugh Everetta III. Byłoby to całkiem możliwe, jeśli powstaje we wszechświecie wybór (np. dana cząsteczka może poruszyć się kilkoma drogami i wtedy powstaje tyle nowych wszechświatów, ile jest możliwych dróg - a w każdym z nich cząsteczka porusza się po innej drodze). Wychodzi na to że nie ma po co się bać żadnej decyzji.

***
Także ten śmiechowego tygodnia kochani z innymi inaczej :)

Szylka Vs Świat

piątek, 13 stycznia 2017

Zaz­drość może zmienić Cię w bestie - Na wesoło o kłopotach

"Sza­cunek? Nie cier­pię te­go słowa. Pew­nie dla­tego, że na tym świecie trze­ba sza­nować niewłaściwych ludzi z niewłaści­wych powodów."

Witam Kochani!
Już widzę waszą radość, gdy ujrzeliście ten oto wpis :D Hmm... Od czego by tu zacząć. Przypuszczam, że moja wena zgubiła się gdzieś między opadami śniegu a deszczem, dzięki niejakiemu niżowemu Egonowi :D
W tygodniu, który na szczęście już się kończy, miałam więcej dni wkurzających, niż bym mogła przewidzieć. Na sam początek wspomnę o kłótni z "mamusią"... Jakże mnie dziwi, że powstałam z tak paskudnej osoby. Awantura była na tle, że wszystko jej się należy jak psu zupa... Ażeby ta "mamusia" moja miała jakikolwiek szacuneczek do zwierząt, to bym rozumiała, ale nawet psem nie umiała się zająć. Dobrze, że chociaż ja przetrwałam z nią za dzieciaka. Survival przetrwania zapewniła mi taki, że jak już zaczęłam mieszkać w mieście, to spotykałam się z takimi opiniami od mych znajomych: "Wyglądałaś, jakbyś z buszu przyjechała", "Byłaś dzika". :D
Dzika to po dziś dzień jestem xD
Jak to moja, znajoma starsza zatem podsumowała - "Rodzice są od pomagania, jak dupa od srania". Kobiecina trafiła w sedno sprawy i moich myśli. Tymi słowami skradła me serce. Cudowna, ciepła, troskliwa z niej osoba. Och, jaką ja zazdrości poczułam, jak zobaczyłam cudowne zachowanie w jej rodzinie. Pomyślałam sobie kurde, a jednak można mieć normalnie funkcjonującą rodzinę. Pocieszający to fakt był, po kłótni z moją "mamusią" ukochaną... Bleee...

***
A ostatnio marzy mi się i śni zakochanie w kimś ... Jakoś tak tęskno mnie za uczuciem motylków w brzuchu. Ciekawi mnie jakby to wpłynęło na mój "gówniany problem" z lękami.
Cóż miłości sobie nie wyczaruję, prędzej zwariuje :D

***
Wracając do "mamusi' no to zazdrość zmienia ją w potworną bestię. Nie przypominam sobie, bym  kiedykolwiek ja miała takie problemy z zazdrością. Powiedziałabym, że z wiekiem nauczyłam się panować nad tym uczuciem, owszem występuję u mnie, ale raczej nie w formie wypominania wszystkim wszystkiego, "Dlaczego ja" czy "Trudne sprawy" to nierozwiązanie. Jak to się mówi każdy sobie rzepkę skrobie, ale mojej nikt nie musi podskrobywać.  Matce mojej chyba sufit na łeb spadł ostatnio bo szaleje ze swoimi mądrościami niczym kocica z rują... xD

***
Może jeszcze dziś skrobankę zrobię z moich myśli do podśmiechichów dla Was :D

Szylka Vs Świat
Pozdrawia

piątek, 6 stycznia 2017

Do­ceń to co masz, nie każdy aż ty­le ma... - Są zdarzenia które zmieniją wszystko

Nie każdy może cieszyć tym, co TY masz na co dzień!

Witam Was Kochani! Obiecałam pisać wpisy na wesoło, ale niestety. Sądzę, że chwila, którą tu spędzicie na zadumie, nikomu nie zaszkodzi... Nie przyjmujemy do wiadomość tragedii innych ludzi. A są one wstrząsające dla nas... Zapytacie, co mnie tchnęło do napisania tego wpisu. Właśnie widziałam w telewizji opis najgorszej tragedii, jaką mogła, bym sobie wyobrazić w swoim życiu... Rodzice w pożarze stracili 4-letnią i 7-letnią córkę!  Matka podczas pożaru była w pracy, a ojciec zarabia na rodzinę za granicą (w dalszym ciągu tam przebywa). Dzieci pozostawały pod opieką babci i dziadka, który w tym czasie zajmował się dbaniem o gospodarkę. Tragedia ta odbyła się na wsi... Babci tych aniołków przebywa w dobrym stanie w szpitalu. Natomiast dziadek, który rzucił się na pomoc swoim wnuczką, jest w stanie krytycznym. Został przetransportowany do specjalistycznego szpitala helikopterem.
W pożarze stracili dom, i całą resztę, ale to się da odbudować czy nabyć, ale niestety życia nikt nie przywróci...

***
A teraz popatrzcie, rozejrzyjcie się na to, co macie! Czyż to nie piękne, że możecie cieszyć się dziećmi?! I wszystkim innym dookoła?!
Patrzę, na swojego syna teraz akurat śpi... Nie chcę nawet myśleć, w jakim stanie byłabym ... gdyby coś takiego mi się przytrafiło...

***
Zostawiam Was z zadumą...
I ja podumam.
Cholera jasna cieszmy się tym, czym możemy, jutro już może tego nie być ...

***
Jak każdy mam czasem chwilę słabości, ale nie jestem tu po to, żeby tylko was bawić. Jestem tu po to, by zmieniać waszą rzeczywistość świata!
Nie biczujcie mnie tylko, chciałabym, abyście mieli obraz prawdziwej mnie, w każdych możliwych emocjach. To ma być szczere, bo na cóż macie plotkować o mnie, jeśli mogę sama skorygować owe plotki.
A szczerości w tych czasach jest niczym złoto cenne...
Doceń to drogi czytelniku, prawdziwszej blogerki nie znajdziesz! Może trochę popapranej i chaotycznej, ale zawsze prawdziwej nigdzie nie znajdziesz :)

Szylka vs Świat

czwartek, 5 stycznia 2017

Zmora kobiet - menstruacja/okres/miesiączka - Szał hormonów! - Uwaga niecenzuralne słowa

Cześć Ludziska!
Nadeszła naprzeciw mnie wena i tak rzekła - Ponarzekaj se dziewko na menstruacje! xD

Nie no już będę poważna albo i nie :P 
A więc moi drodzy tematem jest miesiączka, a bo to dlatego, że... Tydzień wcześniej, mniej więcej gdzieś tak zaczynają, mną szarpać hormony. Tak mniej więcej mną szarpią, jak Reksio szynkę by sobie szarpną :D Otóż te owe hormony karzą mi na wszystko szczekać... Każą mi szczekać na kolegę zadającego głupie pytania, każą mi warknąć na dziecko skaczące po łóżku niczym stado małp. Jak również karzą mi wyrażać głośno opinię, jakkolwiek by ona wulgarnie nie brzmiała. Także idę ulicą, wybieram number i dzwonię. Nawet nie słyszałam "pip-pip-pip" od razu włącza się jebana poczta, myślę - "Kurwa, co za debil! Każe mi oddzwaniać, jak nie odbiera" tę myśl reszta świata usłyszała głośno jako "DEBIL". Mój wściekły wzrok mógłby przeciąć wszystko napotkane na swojej drodze, niczym laser co wypala włoski z cipci w najlepszym spa :D Czy gdzie się te tam te włoski całe chodzi usuwać, bo nawet nie wiem :P I tak chodzę sobie 3 dzień wkurwienna, jak to mój dobry znajomy mówi. No i powiem wam, masę takich drobnych rzeczy mnie wkurza, podczas gdy moje hormony bawią się w najlepsze jak w Projekcie X. Jak zawsze po takich imprezach to tylko brud zostaję i trzeba posprzątać. To jak zawsze podczas, a raczej przed tymi trudnymi dniami musiałam się pokłócić z kimś tam na tyle ostro, że tylko na tym tracę...  W sumie to nie była kłótnia, ale jak ja to powiedziałam "Cóż moja droga wulgaryzmy ratują moją już dość popieprzoną gospodarkę emocjonalną, a zatem nie mam zamiaru rezygnować z tego, co daję mi ulgę (...)" to sobie po bluzgałam, że się ktoś obraził...
No dobra przepraszam, faktycznie przesadzałam. Jeśli w ogóle będziesz to czytać...
Wyobraźcie sobie, że nie wpadłam na to, że ktoś może nie mieć ochoty czytać tak "ostrym językiem" napisanych słów. Wydawało mi się, że na tyle się rozumiem z tą osobą, że nie dojdzie do żadnego konfliktu. No ale cóż WYDAWAŁŁŁŁLO mi się tylko!


***
A wracając do tego, co mnie wkurza podczas takich dni... Wkurza mnie, to jak wychodzę ze szkoły z dzieciakiem i widzę, jak mi spierdziela tramwaj, a mknie wtedy z prędkością F16. Muszę wtedy czekać aż 10 minut na kolejny! Hahaha śmieszne rzeczy mnie wkurzają xD Nie no ludzie, teraz moje hormony zesłały na mnie lawinę dobrego humoru, ale nie wiem na jak długo. Hah! Wyprowadzają mnie jeszcze z równowagi różne dźwięki. Jak się skoncentruję i wyrwą mnie z tejże koncentracji niespodziewane dźwięki wtedy atakuję tym samym! Wrzaskiem pluje takim, że szyby to nie wiedzą, czy mają się rozkruszyć, czy może jednak w całości spierdalać. No i zawsze ktoś podskoczyć musi z niespodziewanej mej reakcji na dane rozproszenie mnie xD


***
  Przypomniało mi się kilka śmiechowych sytuacji! Będą w podpunktach dla ułatwienia :D

1.      Miejsce akcji supermarket Netto. A więc chodzę sobie po alejkach z produktami z działem różności jak to w Netto zawsze burdel. Stoi chyba małżeństwo, młoda para dyskutują o czymś tam. Ja z koleżką oglądam jakieś tam cuda niewidy. Naglę, słyszę okrzyk tego Pana mówiącego do swej wybranki:
- O muminek, kupisz mi tego żółtego muminka? - Na to dziewczyna z oczętami zamieszanymi mówi - Przecież to nie jest muminek! - A jej facet, otwierając płyn do kąpieli, dla dzieci mówi.
- Zobacz, jak ładnie pachnie, kup mi, proszę kup, mi tego muminka!
Ja odwracam, się patrzę, a to minionek! Tak śmiechem zarechotałam, że ludzie się odwracali, o co to chodzi :D Z dobre pięć minut prowadziło młode małżeństwo dyskusję o muminko-minionku. A ja im towarzyszyłam. Można by powiedzieć, że robiłam za dodawany śmiech jak do tanich seriali komediowych.

2.       Akcja rozgrywa się tego samego dnia co powyżej opisana scenka w tym samym Netto. Tym razem stałam przy koszyku z akcesoriami na sylwestra jakieś tam naklejki do paznokci, pilniczki, doczepiane włosy no po prostu różności. Gadamy sobie z tym koleżką o bzdurach. Koleżka nagle postanowił sobie ręką zsunąć kaptur, chyba mu za ciepło było. Jakoś szczególnie nie zwróciło to mojej uwagi do czasu kiedy zauważyłam coś dziwnego... Kiedy spojrzałam, na niego przekręciłam głowę, jak ten piesek z gifów co nie wie WTF?! Słuchajcie gościu dość spory facet, łysy jak kolano.  Nie, jednak nie całkowicie był łysy. No miał je bitnie zostawione kilka włosków nad czołem jakieś z półtora centymetrowe były. A że włosy koloru czarnego, to wbiło mi się w oko jak piątak leżący na chodniku. A wyglądało to mniej więcej tak jak na rysunku poniżej :D  Wyśmiałam go okrutnie, na marne mnie uciszał. Mało co nie zlałam się w majty ze śmiechu. Jak już w miarę ogarnęłam mój zwierzęcy śmiech. Zapytałam, go czy zapuszcza grzywkę i że chyba strzygł się po pijaku, po czym znów ogarnęło mnie tsunami śmiechu. Zaczął się tłumaczyć:
- No ja mam najlepszą maszynkę philipsa, ja nie wiem, jak to się stało, że mam grzywkę! Chłop zrobił się czerwony jak wino z tego wszystkiego. A ja miałam ubaw po pachy tego dnia, jak nigdy :D
  
3.      Następna sytuacja rozgrywa się w autobusie z moim byłym chłopakiem koło 4-5 lat temu. Siedzę sobie, gadamy o mało istotnych sprawach, a mnie wzięło się na żarty. On ubrany w dres siedzi sobie obok mnie nie podejrzewając, jaki mam w ogóle zamiar. Miziam ja go po udzie, niby że całkowicie niechcący. Po czym on do mnie mówi:
- Coś ty najlepszego zrobiła?! Zobacz teraz mam namiot, jak ja wysiądę z autobusu? - No moja reakcja była taka, że tym razem piszczącym bardziej śmiechem tak nagle wybuchałam, że wszyscy przebywający w autobusie podskoczyli z usłyszanego rechotu. Wszystkie oczy skierowane na mnie, a ja dalej z radości, że wpadłam na tak świetny żart, zwijam się ze śmiechu. Ludzie zaczynają szeptać między sobą:
- Jakaś nienormalna, żeby bez powodu się śmiać. - Pewnie myśleli że jakaś zajarana jestem, albo coś. W ręku trzymałam reklamówkę, wyrwał mi ją i mówi:
- Dobrze, że masz, chociaż jakąś torbę to się zasłonie.- powiedział.
- Ależ nie musisz mi jej zabierać, doskonale poradzę sobie, wcześniej jakoś nie rwałeś się do pomocy przy niesieniu jej.
No ale i tak mu dałam wystarczająco waliła po oczach jego buraczana twarz, ze wstydu spalona. Natomiast kiedy już przyszło mi wysiąść na odpowiednim przystanku, postanowiłam jeszcze rzucić okiem na pozostających w autobusie pasażerów. Na ich twarzach wyraźnie malowała się ulga. :D


***
Takie to przygody inni przeżywają ze mną :D
Oby więcej takich przygód w tym roku śmiechowych mnie spotkało i wam tego życzę drodzy czytelnicy.
Jeszcze dziś powinien pojawić się kolejny wpis. Także czekajcie i tego czytajcie :P
Pozdrawiam Kochani :*

Szylka Vs Świat

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Złość jest jak wiel­ka pętla wokół naszej szyi. Im moc­niej ją za­cis­ka­my, tym większą tra­cimy kon­trolę nad swoim życiem.

Złoszczę się na siebie samą że czegoś tam nie zrobiłam... złoszczę się dziś okropnie bez powodu! No albo powody siedzą w mojej głowie albo to burza hormonów jest... Nie mam pojęcia już sama po prostu takie wewnętrzne rozdrażnienie mną rządzi, że dłużej nie wytrzymam... Cholera jasna powinnam być tak uparta w życiu i w dążeniu do celów niczym islamiści którzy godzinę siedzieli na olbrzymim płocie! Trzeba im przyznać że są wytrwali w tych swoich zamiarach. Kurde, muszę coś zrobić żeby tą swoją upartość podrasować do takiego stopnia jak oni mają. Ależ znowu żeby nie przegiąć w drugą stronę i nie zatracić po drodze siebie. Przecież nie chodzi o to by dożyć po trupach do celu, a o to żeby się chociaż od dna odpić. A więc pierwszym moim noworocznym postanowieniem niech będzie to że każdego dnia będę wstawać co najmniej o 6:30 najpóźniej o 7:30! Może wtedy przestawię się na normalne funkcjonowanie w dzień. Uwielbiam przesiadywać nocami, czuje wtedy jak wszystko się uspokaja dokoła.... Nie ma już tego szumu dnia. Ale niestety, muszę się rozstać z tym trybem życia, odpowiedzialność musi wygrać. Gdy tylko zobaczę efekty "trybu dziennego" to powinno moje samopoczucie skoczyć w górę. Chciałabym się jeszcze w tym roku nauczyć mniej przejmować różnymi rzeczami, mniej martwić o wszystko. Mieć więcej luzu w sobie, takiej ciszy, spokoju i harmonii. Przydałby się cokolwiek z tego co wymieniłam. Drugim moim postanowieniem niech będzie utrzymanie tego Bloga i wpis kiedy będę miała wenę :D To najlepsze rozwiązanie, niechętnie zostawiacie pomocne mi oceny w ankietach hah wręcz nie zostawiacie żadnych swoich głosów. Szkoda, nie ukrywam przykro. Szkoda że nie ma tez komentarzy ;(
Ale co ja mogę! Co ja mogę, nic nie mogę poradzić na brak komentarzy. Mogę postarać się o ciekawsze wpisy. To jedyne mogę!
Dobra czas się zrelaksować przy ulubionym moim programie Googlebox! <3 <3 <3
Dziś mają specjalny urodzinowy odcinek, TTV jest już pięć lat! To moja ulubiona stacja, często jak mam okazję to oglądam np. "Damy i wieśniaczki" zwłaszcza polską wersję super sprawa albo "Kossakowski inicjacje" to dopiero facet zbiera fajne doświadczenia życiowe na pewno lepsze niż "Dlaczego ja" i "Trudne sprawy".
Dobranoc moi Kochani! ;*


Szylka Vs Świat

Myśląc często się gu­bisz, nie myśląc nie możesz się odnaleźć. - Umiarkowanie w myśleniu czy możliwe?

"Sta­ram się wys­traszyć to, cze­go się boję."

Dziś pomyślałam sobie potrzebuje jeszcze jednego dnia, tego dnia aby dojść do siebie po sylwestrze. Żeby poukładać plan który muszę wykonać, rzeczy które muszę zrobić są jak kula u nogi. Mam wrażenie że ciągnął mnie w dół, być może to strach przed odpowiedzialnością. A może jest to strach przed życiem? Ale to głupie bać się śmierci i bać się życia... To jest jak byś był uwięziony między fantazją a rzeczywistością, abstrakcyjne strachy rządzą twoim życiem, a teraźniejszość Cię paraliżuję. Hmm... trudno okiełznać nasz umysł. Najważniejsze rzeczy które muszę w tym roku dopilnować to szkoła syna i jego zdrowie, cholerne chodzenie po lekarzach na samą myśl czuję zniechęcenie do życia. Kurczę może znacie jakieś fajne metody, które motywują? Ponoć wystarczy się przełamać, a później będzie z górki. Jednak wolałabym konkretne instrukcje motywacji... Lubię proste rozwiązania oraz łatwe metody. A może znacie sposoby jak się nie wpędzać w poczucie winy? To mój odwieczny problem... Poczucie winny dręczy mnie, odkąd pamiętam. Zazwyczaj związane jest z wychowywaniem syna. Może nie tylko ja jako matka mam taki mały problem jakim są natrętne myśli wywołujące poczucie winy. Jeśli macie jakieś fajne sposoby piszcie w komentarzach :)

***
No właśnie jakoś nie mogę się odnaleźć w tym roku z myślami, czasem wpadam w pułapkę którą sama tworzę i nie umie wyjść z tego labiryntu. Zamykam się w sobie, jestem wtedy jak bańka mydlana w każdej chwili mogę pęknąć... z byle jakiego powodu.
Może gdyby ktoś czuwał nad tym co robię w jakiś sposób mogło by mi to pomóc. Słyszałam też że komplementy, pochwały, podziw dodają skrzydeł, powodują chęć do życia i motywację. Szkoda że nie którzy wymagają, a wręcz zmuszają mnie do zmienienia się na siłę nie doceniając wcześniejszych zmian. Łatwo chwalić na początku, a potem kiedy oczekiwania wobec mnie urosły to równie łatwo było zmieszać mnie z botem, tak abym się poczuła jeszcze gorzej niż gówno. Ale już chyba wystarczy tych smutnych zwierzeń. Ach miałam pisać w żartobliwy sposób, cholera i znowu w życiu mi nie wyszło...

***
Zadałam 3 pytania w ankietach, prosiła bym abyście odpowiedzieli na te pytania łatwiej mi będzie prowadzić Bloga dla Was Kochani :)
Ankiety są anonimowe, bez obaw możecie wyrazić szczerze swoje zdanie.

Szylka Vs Świat

niedziela, 1 stycznia 2017

Każdy no­wy rok jest szansą by coś zacząć na no­wo - Jak to z nami będzię

Witam Kochani W Nowym Roku Koguta!


Pierwszy dzień nowego roku i nowych szans :)
Znalazłam dwa dni temu pewien artykuł który bardzo mnie zmartwił... Otóż są w nim takie informację że gdy to czytałam czułam ciarki na całym ciele, włosy stanęły mi dęba a oczy wywaliłam jak pięć złoty z wrażenia! Czułam wręcz przerażenie, żyjemy w dość burzliwych czasach i strasznie mnie to martwi. Boję się o siebie i o innych. Przydałoby się coś zrobić w związku z islamizacją Europy. W sumie to chuj tam z ta całą Europą ale zróbmy coś by w Polsce było bezpieczniej! Oficjalna wojna ma się zacząć w tym roku... Może Putin opóźni trochę sytuację, zważywszy na swoją silną rękę. Miejmy nadzieję, że ktoś zapanuje nad tym konfliktem światowym. Słyszałam że w Rosji i w Niemczech nakazali obywatelom zrobić zapasy aż na 6 miesięcy! Ciekawi mnie czemu my nie dostaliśmy takiego przykazu.... O to link do artykułu - https://gloria.tv/article/cwQ8z8RPcxJ13N6nh14eefNQY

***
Sylwester minął ogólnie przyjemnie. Podsumowanie 2016 roku jest takie że kto miał zostać w moim życiu został, a kto się sam usunął to zrobił mi przysługę. Trochę szkoda mi jednej utraconej przyjaźni, cóż czasem jestem zaborcza i odrobinkę zazdrosna, ale słusznie zazdrosna. Ponieważ jeśli ma się przyjaciół to powinno się znajdować dla nich czas, a nie zganiać na nowy związek, braku czasu. Z resztą co za związek który ogranicza twój świat... Szkoda że w tamtym roku dopadł mnie "gówniany problem", ale jak miałam napisane w horoskopach pokonam wszelkie trudności i wzmocni to mój charakter. Poznałam również wielu ciekawych ludzi przez internet których bardzo polubiłam, fajnie mieć przyjaciół których poznaje się w sieci. Świat jest pełen ciekawych ludzi! Szkoda że pośród wielu ludzi których minęłam w tamtym roku nie znalazłam miłość swojego życia. Przydałoby mi się poczuć motylki w brzuchu i ten świat widziany przez różowe okulary w różu och... Oj sorrki rozmarzyłam się troszkę :) Hmm... Szczerze trochę mało osiągnęłam tego starego roku, postaram się aby nowy rok 2017 był lepszy pod tym względem. Może ktoś z was mnie do tego zmotywuję? :D

***
Kochani życzę wam w tym roku rozwiązania wszystkich was męczących problemów jak najszybciej jest to możliwe. Życzę wam w tym 2017 roku zdrowia, jednak jest to najistotniejsza rzecz w życiu. A także wile miłości, radości i spokoju oraz równowagi psychicznej!
Pozdrawiam i zachęcam was do komentowania moi drodzy czytelnicy :)

Szylka Vs Świat

czwartek, 29 grudnia 2016

Naj­trud­niej­sza wal­ką toczymy z włas­ny­mi uro­jeniami - Żyj i nie poddaj się własnym urojeniom!

Mo­je życie to ring.
Codzien­na wal­ka z sa­mym sobą! 

Witam was moi Kochani po dość długiej nieobecności... Przepraszam, ale to jak dała mi w dupę moja własna głowa oraz natrętne myśli to nawet nigdy bym się nie spodziewała aż takiej nienormalności po samej sobie!
Bo w gruncie rzeczy to wyglądam na całkowicie normalną osóbkę no nie? :D
Tak więc zacznę może od tego że mam anginę którą zaraziłam się od syna, a on z kolei przywlókł anginkę ze szkoły... Powiem wam jak mnie bardzo wnerwia fakt że zapracowani rodzice wysyłają do szkół czy przedszkoli chore dzieci. Bo objawy najgorsze już minęły, ale nie liczą się z tym że ich słodkie maleństwa są roznosicielami wirusów które zarażają innych... Matko przez tych jakże wspaniałych rodziców mój dzieciak ponad półtora miesiąca nie był w szkole. Bo co go puściłam to jakieś świństwo znowu przytargał ze sobą! Noż kurwa mać ludzie!! Cały misterny plan poszedł w pizdu! Oczywiście jak znalazłam pracę to już mogę się tylko pozastanawiać czy gościu mi nie dowali jakieś kary... bo mam umowę o dzieło... Na dodatek nauczyciele Olafa warczą na mnie że co ja robię z tym dzieckiem! Przecież on jest taki pojmujący wszystko! Chwyta w mig, ma potencjał! Wpędzają mnie w poczucie winy cholera jasna... Gdzie to nie ja w ogóle zawiniłam. Wiadomo przecież że nikogo nie będzie obchodziło moje zdanie na ten temat. Nawet gdybym postawiła na nogi całą szkołę by zaczęła uświadamiać tych "zajebistych rodziców" że dzieciak zaraża do dwóch tygodni po ustąpieniu objawów choroby, to jeszcze by mnie uznali za bardziej pierdolniętą niż sama siebie uważam. Hah!

***
A teraz moja walka z samą sobą jeśli chodzi o antybiotyk na anginę... Och czego ja w głowie nie miałam! Oczywiście przeczytałam ulotkę od leku z milion pięćset razy, jakież miałam piękne bomby że umrę... wyobraźnia w mojej głowie szalała niczym Orkan Barbara po całej Polsce! Dobra, ale nie będę was zanudzała tym że nie spałam do 4 nad ranem, wyobrażałam sobie najgorsze sceny. Oczywiście robiłam wszystko by odwieźć się od tych nieprzyjaznych myśli, ale na marne. W końcu zasypiałam po prostu z wyczerpania. Kurna, ale jaki sen miałam, ja cię chrzanię... Że szpital, lekarze, krew, wbijają mi rurkę w gardło, wymiotuję czymś pomarańczowym o matko i córko!! Obudziłam się z takim strachem w oczach że mnie dzieciak zapytał czy wszystko w porządku. Jeszcze mi dowalił że mu się śniło że mnie porwali po czy słodkim głosem pyta - Mamo ty chyba nie umrzesz?! Oh cały dzień miałam z nerwicą lękową i strachem, atakami paniki takim że chciałam wzywać z 5 razy karetkę... To jakieś tortury były, już bym wolała być gruba i brzydka niż mieć taki gówniany problem jak mam... A dodam że moich zbawiających leków na lęki nie mogę brać przy antybiotyku...

***
Jeszcze wzmianka o Świątecznym nastroju Bożonarodzeniowym... Tak nie czułam w tym roku świąt i tego całego klimatu jak nie czuję od dawana motylków w brzuchu... Wszystko było i działo się z nerwami, przez moją cudowną mamusię... Która nic nie umie na spokojnie zrobić nawet głupiej sztucznej choinki ubrać! No to zaczęła się jazda. Że ja mam ubierać choinkę, bo babce i matce nie potrzebna. Mówię, myślę spoko ubiorę z Olafem. Ale nie, musiała się mamusia wpierdolić że nóżka złamana, że nie będzie stało, że trzeba przywiązać choinkę żeby nie jebła. I w końcu wrzask że ona pierdoli i nie ubiera. To ja mówię do niej - Drzesz mordę od samego rana, na chuj wkurwiasz wszystkich. W tamtym roku same z babcią (i jeszcze z dziadkiem) byłyśmy wszystko było na spokojnie i nawet się fajnie pośmiałyśmy a ty robisz ze wszystkiego problemy!
To się kuźwa Paniusia obraziła... O Bożesz widzisz nie grzmisz! I zaczęła wygłaszać swoje modrość że nikomu choinka niepotrzebna jest, ja mówię a Olaf to pies? Jak zwykle ukochana piastunka o swojej dupie myśli.
A jak mnie po świętach wkurzyła... Prawie całą noc nie spałam, lęki i ta angina mnie dobijała. Rano we wtorek dzida do lekarza, ostatnimi siłami jakie mi pozostały. Ze strachem w oczach, czy po drodze nie umrę... Jeszcze 45 minut czekania na swoją kolej bo miałam 5 nr, ledwo co tam siedziałam, prawie przysnęłam na tym krześle. Siedzę, blada, półprzytomna, a ludzie pytają który kurwa masz numerek! A na chorych nie wyglądali jak ja. Wszyscy w dupie mieli. Aaa jakoś przeżyłam... Wróciłam do domu z receptami, mówię do matki - Idź mi to kup, bo nie mam ja siły.
I do wyra się pieprzłam.  No i znowu jazda że jej w życiu nikt nie pomagał jak była chora, że ona mi nie musi pomagać bo jestem dorosła. I jeszcze mówi do mnie że jak poszłam do lekarza to i mogę sobie iść sama po ten antybiotyk... Kurwa no jak mną za trzęsło w środku to myślałam że wyjebie jej tak solidnie z miłości za moment że resztę twarzy to bym musiała pumeksem z ręki zbierać! JA! JA jej nie pomogłam!?? Jaki to ma paskudny charakter, modlę się abym ja taka wredna nie była, złośliwa, mściwa, zazdrosna o wszystko nawet kurwa o głupią złotówkę...
Jakim cudem taka piękna osóbka jak ja mogła wyjść z takiego "potwora". (Nie myślicie sobie że jestem narcyzem, to taki żart :D) Ona nie ma pojęcia co to jest miłość... Tak mnie czasem ranią jej słowa że jej posyłam wiązkę ostrych słów żeby nie zapomniała że ja umiem myśleć i też mam uczucia. Ale jak trzeba cos załatwić to się przychodzi do mnie jak się nie umie, a tak to pieprzy że ma wszystko w małym paluszku i ona szkoły nie potrzebuje bo się na wszystkim zna... O losie ratuj mnie od takich "istot"...

***
Na koniec dziękuję moim czytelnikom za wsparcie i bycie ze mną w trudnych chwilach :)
Ten wpis: Nasze życie zawsze pokazuje rezultat naszych dominujących myśli - Nauka zmiany nastawienia był specjalnie dla jednego z moich czytelników który poprosił bym napisała coś wesołego a że zapomniałam o tym napisać wtedy nadmieniam o tym teraz. Dziękuję T.A. że zaglądasz tutaj do mnie na:
Szylka Vs Świat  

P.S. Dziękuję wszystkim którzy czytacie i jesteście ze mną :D całuję i zdrowia życzę w każdej chwili waszego życia ono jest najważniejsze! Piszcie i zostawiajcie komentarze :)



Szylka Vs Świat

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Chwila ciszy

Z powodu anginy i chujowego samopoczucia wrócę do pisania jak tylko będę wstanie zebrać normalnie myśli...
Pozdrawiam wszystkich co już nie mogą się doczekać wpisów :)
Szylka Vs Świat

czwartek, 22 grudnia 2016

Nasze życie zawsze pokazuje rezultat naszych dominujących myśli - Nauka zmiany nastawienia

"Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość."

Dziś podarowałam z tysiąc uśmiechów, obcym mi osobom podczas pracy :)
Ciągle się chichrałam przy rozdawaniu ulotek. Ponieważ często się myliłam w tym co miałam powiedzieć. Myślę że nie jednej osobie humor poprawiłam! Naprawdę miłe osoby spotkałam. Niektóre z nich życzyły mi Wesołych Świąt, a jeszcze inne z troską mówiły bym weszła do środka, a nie rozdawała na zewnątrz w deszczu. Ja uparcie stałam przy wejściu jak mi kazano. Zdarzało się że przytrzymałam drzwi całkowicie gratis :D Zmarzło mi się dziś jak cholera, ale Szefuncio zaproponował herbatkę! Och, a tak zmarzłam że palców nie czułam, ale z jaką przyjemnością ogrzałam swoje dłonie o kubek gorącej herbaty.
Od czasu do czasu pojawiały się myśli lękowe, ale dało się przeżyć.
Mówię do mojego Szefuncia - Ci ludzie za tydzień mnie znienawidzą za te ulotki. Na to on odpowiada - Właśnie chciałbym żeby cię znienawidzili, aż może w końcu przyjdą tu do mnie.
Dawno tak dużo nie gadałam jak dziś! Co za dzień! Jestem wyczerpana, ale szczęśliwa.
***
Gdy się tak dłużej zastanawiam nad tym że myśli które przeważają na dają kierunek naszemu życiu... W sumie,  bardzo to się sprawdza. Nie raz kiedy miałam wyśmienity humor i życie się układało pomyślnie. Ale człowiek nie zwraca uwagi na to o czym myśli. Myślę że lekarstwem na problemy jest w pewnym sensie poczucie humoru. Mam w rodzinie starszego Pana po 4 zawałach z tak cudownym poczuciem humoru, przyciąga do siebie ludzi, ale oczywiście tych znających się na żartach. Bo ci z brakiem poczucia humoru to go nie lubią, a wręcz nienawidzą. Człowiek ten nie ma kokosów i boryka się z wieloma problemami, ale w tym wszystkim nie zatracił swojej indywidualności. Może jego żarty czasem są nie na miejscu, trzeba mu to wybaczyć, bo po cóż robić problem tam gdzie go nie ma :)
***
Jeszcze wrócę do tematu pracy. Kilka razy wydzwaniał mój syn, tym razem wesoły!
Dzwoni, odbieram i słyszę pytanie - Jak tam mamo w pracy!? - Odpowiadam - W porządku, ale zimno. Na co on - A może byś roznosiła te ulotki bliżej domu? Ja - No, wiesz dostałam przykaz roznoszenia ich tutaj, ale nasunę tą myśl Szefunciowi.
Po jakimś czasie znów dzwoni, odbieram - Masz klucze do domu? Bo mi tu babcia na fotelu usnęła.
Szczerze zdziwiłam się że w takiej sprawie zadzwonił... Rozczuliło mnie to pytanie. Na szczęście pamiętałam  by wziąć klucze.
Te sytuacje pokazują jaką silną więź stworzyliśmy między sobą, podnosi to na duchu. Tak nie wiele trzeba, by uszczęśliwić i docenić kogoś.
To był naprawdę udany dzień :)

środa, 21 grudnia 2016

Droga do obłędu - Cała prawda o mnie +

Smuta ta moja rzeczywistość jest... cholernie posrane myśli mam! Jakie to wyczerpujące!
Boję się że tak będzie, że to doprowadzi mnie do tego, że nie będę wiedziała kim jestem.
Przestałam robić wiele rzeczy które lubiłam bo nasilają moje "fazy".
Każda zrobiona fotografia nasuwa mi myśli - A jeśli to ostatnie co zobaczą inni po mnie? A jeśli to ostatnie moje zdjęcie?
Oglądam tylko komedie, a tak lubiłam horrory. Niestety i ten rodzaj filmów jest dla mnie nie małym problemem bo to tak zwane wyciskacze łez jeśli to komedie romantyczne... Chyba staram się unikać jakichkolwiek emocji. A nie powinnam uciekać od samej siebie.
Jakiś czas przed tym jak nie miałam jeszcze lęków, był okres kiedy nie przejmowałam się kompletnie niczym. Albo tak świetnie oszukiwałam samą siebie, a tak naprawdę szlak mnie trafiał kiedy ktoś głośno wyrażał swoją opinie na mój temat. Często wytkali mi życiowe błędy osoby które same nie były fer wobec innych, a już nie wspomnę o ala'moralności...
Nigdy nie sądziłam że ten "Gówniany problem" będzie dotyczył mnie...
Zawsze słyszałam że biorę wszystko za bardzo do siebie. Oj tak, pamiętliwa ze mnie bestia :D
I wrażliwa ze mnie bestia, taki paradoks. Powinno wszystko pomnie spływać, wszystkie te opinie, mądrości, porady moralne, porady życiowe, wszystkie te uderzające w moją osobę. Ale nie, musiałam zawsze rozpamiętywać każde słowo, którym mnie rzucono! I w efekcie żyłam zawsze tym co było, zamiast tu i teraz. No tak wszystko fajnie, ale znowu co oznacza życie tu i teraz? Większość osób które wyszły z ataków paniki i lęków mówią żeby zacząć przeżywać ten stan, a nie uciekać od niego. Udowodnić sobie że on jednak cię nie zabije. Po jakimś czasie, długim czasie zapewne wszystko ustanie. Mhm... weź się teraz człowieku w garść i przeżyj swoje własne emocje które, SAM sobie nazbierałeś! Łatwo kuźwa powiedzieć, weź się w garść! Jak już mam wszystkie te emocję przerobić to w taki sposób by nie sprawiały takiego bólu psychicznego jak sam atak paniki czy lęk. Jeśli da się z tego wyjść, to da się wyjść na różne sposoby! Niemożliwe jest by jedynym rozwiązaniem tego "Gównianego problemu" było przeżywanie ataków paniki i lęków aż do momentu kiedy pogodzimy się z ich istnieniem.
Wiecie jaki jest plus takiej osoby co przeżywa te nieprzyjemność? Docenia każdy dzień, cieszy się chwilą bez lęków i myśli - Och jak cudownie się czuję! Oby tak dalej. Można by było ta przypadłość uznać za coś pozytywnego, za wskazówkę która pokazuje co w życiu jest ważne, za drogę która może prowadzić w różnych kierunkach. A może właśnie ten stan jest stanem przed "oświeceniem"? Przed poznaniem, nie poznanego... Może to stan w którym spada kurtyna, rozsypuje się nasza rzeczywistość, byśmy mogli dowiedzieć się czegoś o sobie. Może ten stan to takie popychadło byśmy zrobili coś o czym zawsze myśleliśmy by zrobić, a baliśmy się opinii innych...
Właściwie zawsze marzyłam o napisaniu książki. Jakoś tak wychodziło że kiedy zabierałam się do tego moje rozdziały znikały, bo komputer szwankował. No nie jeden ten sam komputer, kilka różnych szwankowało. Cholera zawsze po 3 rozdziale... Puff i nie da się odzyskać materiału. Może właśnie wtedy nie byłam gotowa. A to wszystko doprowadziło to tego że jestem tu z Wami.

P.S. Właśnie odkryłam dwie głupie krostki na szyi, myśli gnają mi z prędkością światła co to nie jest... Zabawne jak wiele rzeczy mój umysł sprowadza do zagrożenia. Teraz będę o nich myśleć, czy nie umrę od nich... Jak tu cholera jasna zapanować nad tym obłędem?
Choćby nie wiem co odnajdę sposób na wyleczenie tego "Gównianego problemu"! Poruszę niebo i ziemię by znaleźć szybki, prosty i łatwy sposób na ulżenie sobie!

Szylka Vs Świat