czwartek, 22 grudnia 2016

Nasze życie zawsze pokazuje rezultat naszych dominujących myśli - Nauka zmiany nastawienia

"Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość."

Dziś podarowałam z tysiąc uśmiechów, obcym mi osobom podczas pracy :)
Ciągle się chichrałam przy rozdawaniu ulotek. Ponieważ często się myliłam w tym co miałam powiedzieć. Myślę że nie jednej osobie humor poprawiłam! Naprawdę miłe osoby spotkałam. Niektóre z nich życzyły mi Wesołych Świąt, a jeszcze inne z troską mówiły bym weszła do środka, a nie rozdawała na zewnątrz w deszczu. Ja uparcie stałam przy wejściu jak mi kazano. Zdarzało się że przytrzymałam drzwi całkowicie gratis :D Zmarzło mi się dziś jak cholera, ale Szefuncio zaproponował herbatkę! Och, a tak zmarzłam że palców nie czułam, ale z jaką przyjemnością ogrzałam swoje dłonie o kubek gorącej herbaty.
Od czasu do czasu pojawiały się myśli lękowe, ale dało się przeżyć.
Mówię do mojego Szefuncia - Ci ludzie za tydzień mnie znienawidzą za te ulotki. Na to on odpowiada - Właśnie chciałbym żeby cię znienawidzili, aż może w końcu przyjdą tu do mnie.
Dawno tak dużo nie gadałam jak dziś! Co za dzień! Jestem wyczerpana, ale szczęśliwa.
***
Gdy się tak dłużej zastanawiam nad tym że myśli które przeważają na dają kierunek naszemu życiu... W sumie,  bardzo to się sprawdza. Nie raz kiedy miałam wyśmienity humor i życie się układało pomyślnie. Ale człowiek nie zwraca uwagi na to o czym myśli. Myślę że lekarstwem na problemy jest w pewnym sensie poczucie humoru. Mam w rodzinie starszego Pana po 4 zawałach z tak cudownym poczuciem humoru, przyciąga do siebie ludzi, ale oczywiście tych znających się na żartach. Bo ci z brakiem poczucia humoru to go nie lubią, a wręcz nienawidzą. Człowiek ten nie ma kokosów i boryka się z wieloma problemami, ale w tym wszystkim nie zatracił swojej indywidualności. Może jego żarty czasem są nie na miejscu, trzeba mu to wybaczyć, bo po cóż robić problem tam gdzie go nie ma :)
***
Jeszcze wrócę do tematu pracy. Kilka razy wydzwaniał mój syn, tym razem wesoły!
Dzwoni, odbieram i słyszę pytanie - Jak tam mamo w pracy!? - Odpowiadam - W porządku, ale zimno. Na co on - A może byś roznosiła te ulotki bliżej domu? Ja - No, wiesz dostałam przykaz roznoszenia ich tutaj, ale nasunę tą myśl Szefunciowi.
Po jakimś czasie znów dzwoni, odbieram - Masz klucze do domu? Bo mi tu babcia na fotelu usnęła.
Szczerze zdziwiłam się że w takiej sprawie zadzwonił... Rozczuliło mnie to pytanie. Na szczęście pamiętałam  by wziąć klucze.
Te sytuacje pokazują jaką silną więź stworzyliśmy między sobą, podnosi to na duchu. Tak nie wiele trzeba, by uszczęśliwić i docenić kogoś.
To był naprawdę udany dzień :)