czwartek, 5 stycznia 2017

Zmora kobiet - menstruacja/okres/miesiączka - Szał hormonów! - Uwaga niecenzuralne słowa

Cześć Ludziska!
Nadeszła naprzeciw mnie wena i tak rzekła - Ponarzekaj se dziewko na menstruacje! xD

Nie no już będę poważna albo i nie :P 
A więc moi drodzy tematem jest miesiączka, a bo to dlatego, że... Tydzień wcześniej, mniej więcej gdzieś tak zaczynają, mną szarpać hormony. Tak mniej więcej mną szarpią, jak Reksio szynkę by sobie szarpną :D Otóż te owe hormony karzą mi na wszystko szczekać... Każą mi szczekać na kolegę zadającego głupie pytania, każą mi warknąć na dziecko skaczące po łóżku niczym stado małp. Jak również karzą mi wyrażać głośno opinię, jakkolwiek by ona wulgarnie nie brzmiała. Także idę ulicą, wybieram number i dzwonię. Nawet nie słyszałam "pip-pip-pip" od razu włącza się jebana poczta, myślę - "Kurwa, co za debil! Każe mi oddzwaniać, jak nie odbiera" tę myśl reszta świata usłyszała głośno jako "DEBIL". Mój wściekły wzrok mógłby przeciąć wszystko napotkane na swojej drodze, niczym laser co wypala włoski z cipci w najlepszym spa :D Czy gdzie się te tam te włoski całe chodzi usuwać, bo nawet nie wiem :P I tak chodzę sobie 3 dzień wkurwienna, jak to mój dobry znajomy mówi. No i powiem wam, masę takich drobnych rzeczy mnie wkurza, podczas gdy moje hormony bawią się w najlepsze jak w Projekcie X. Jak zawsze po takich imprezach to tylko brud zostaję i trzeba posprzątać. To jak zawsze podczas, a raczej przed tymi trudnymi dniami musiałam się pokłócić z kimś tam na tyle ostro, że tylko na tym tracę...  W sumie to nie była kłótnia, ale jak ja to powiedziałam "Cóż moja droga wulgaryzmy ratują moją już dość popieprzoną gospodarkę emocjonalną, a zatem nie mam zamiaru rezygnować z tego, co daję mi ulgę (...)" to sobie po bluzgałam, że się ktoś obraził...
No dobra przepraszam, faktycznie przesadzałam. Jeśli w ogóle będziesz to czytać...
Wyobraźcie sobie, że nie wpadłam na to, że ktoś może nie mieć ochoty czytać tak "ostrym językiem" napisanych słów. Wydawało mi się, że na tyle się rozumiem z tą osobą, że nie dojdzie do żadnego konfliktu. No ale cóż WYDAWAŁŁŁŁLO mi się tylko!


***
A wracając do tego, co mnie wkurza podczas takich dni... Wkurza mnie, to jak wychodzę ze szkoły z dzieciakiem i widzę, jak mi spierdziela tramwaj, a mknie wtedy z prędkością F16. Muszę wtedy czekać aż 10 minut na kolejny! Hahaha śmieszne rzeczy mnie wkurzają xD Nie no ludzie, teraz moje hormony zesłały na mnie lawinę dobrego humoru, ale nie wiem na jak długo. Hah! Wyprowadzają mnie jeszcze z równowagi różne dźwięki. Jak się skoncentruję i wyrwą mnie z tejże koncentracji niespodziewane dźwięki wtedy atakuję tym samym! Wrzaskiem pluje takim, że szyby to nie wiedzą, czy mają się rozkruszyć, czy może jednak w całości spierdalać. No i zawsze ktoś podskoczyć musi z niespodziewanej mej reakcji na dane rozproszenie mnie xD


***
  Przypomniało mi się kilka śmiechowych sytuacji! Będą w podpunktach dla ułatwienia :D

1.      Miejsce akcji supermarket Netto. A więc chodzę sobie po alejkach z produktami z działem różności jak to w Netto zawsze burdel. Stoi chyba małżeństwo, młoda para dyskutują o czymś tam. Ja z koleżką oglądam jakieś tam cuda niewidy. Naglę, słyszę okrzyk tego Pana mówiącego do swej wybranki:
- O muminek, kupisz mi tego żółtego muminka? - Na to dziewczyna z oczętami zamieszanymi mówi - Przecież to nie jest muminek! - A jej facet, otwierając płyn do kąpieli, dla dzieci mówi.
- Zobacz, jak ładnie pachnie, kup mi, proszę kup, mi tego muminka!
Ja odwracam, się patrzę, a to minionek! Tak śmiechem zarechotałam, że ludzie się odwracali, o co to chodzi :D Z dobre pięć minut prowadziło młode małżeństwo dyskusję o muminko-minionku. A ja im towarzyszyłam. Można by powiedzieć, że robiłam za dodawany śmiech jak do tanich seriali komediowych.

2.       Akcja rozgrywa się tego samego dnia co powyżej opisana scenka w tym samym Netto. Tym razem stałam przy koszyku z akcesoriami na sylwestra jakieś tam naklejki do paznokci, pilniczki, doczepiane włosy no po prostu różności. Gadamy sobie z tym koleżką o bzdurach. Koleżka nagle postanowił sobie ręką zsunąć kaptur, chyba mu za ciepło było. Jakoś szczególnie nie zwróciło to mojej uwagi do czasu kiedy zauważyłam coś dziwnego... Kiedy spojrzałam, na niego przekręciłam głowę, jak ten piesek z gifów co nie wie WTF?! Słuchajcie gościu dość spory facet, łysy jak kolano.  Nie, jednak nie całkowicie był łysy. No miał je bitnie zostawione kilka włosków nad czołem jakieś z półtora centymetrowe były. A że włosy koloru czarnego, to wbiło mi się w oko jak piątak leżący na chodniku. A wyglądało to mniej więcej tak jak na rysunku poniżej :D  Wyśmiałam go okrutnie, na marne mnie uciszał. Mało co nie zlałam się w majty ze śmiechu. Jak już w miarę ogarnęłam mój zwierzęcy śmiech. Zapytałam, go czy zapuszcza grzywkę i że chyba strzygł się po pijaku, po czym znów ogarnęło mnie tsunami śmiechu. Zaczął się tłumaczyć:
- No ja mam najlepszą maszynkę philipsa, ja nie wiem, jak to się stało, że mam grzywkę! Chłop zrobił się czerwony jak wino z tego wszystkiego. A ja miałam ubaw po pachy tego dnia, jak nigdy :D
  
3.      Następna sytuacja rozgrywa się w autobusie z moim byłym chłopakiem koło 4-5 lat temu. Siedzę sobie, gadamy o mało istotnych sprawach, a mnie wzięło się na żarty. On ubrany w dres siedzi sobie obok mnie nie podejrzewając, jaki mam w ogóle zamiar. Miziam ja go po udzie, niby że całkowicie niechcący. Po czym on do mnie mówi:
- Coś ty najlepszego zrobiła?! Zobacz teraz mam namiot, jak ja wysiądę z autobusu? - No moja reakcja była taka, że tym razem piszczącym bardziej śmiechem tak nagle wybuchałam, że wszyscy przebywający w autobusie podskoczyli z usłyszanego rechotu. Wszystkie oczy skierowane na mnie, a ja dalej z radości, że wpadłam na tak świetny żart, zwijam się ze śmiechu. Ludzie zaczynają szeptać między sobą:
- Jakaś nienormalna, żeby bez powodu się śmiać. - Pewnie myśleli że jakaś zajarana jestem, albo coś. W ręku trzymałam reklamówkę, wyrwał mi ją i mówi:
- Dobrze, że masz, chociaż jakąś torbę to się zasłonie.- powiedział.
- Ależ nie musisz mi jej zabierać, doskonale poradzę sobie, wcześniej jakoś nie rwałeś się do pomocy przy niesieniu jej.
No ale i tak mu dałam wystarczająco waliła po oczach jego buraczana twarz, ze wstydu spalona. Natomiast kiedy już przyszło mi wysiąść na odpowiednim przystanku, postanowiłam jeszcze rzucić okiem na pozostających w autobusie pasażerów. Na ich twarzach wyraźnie malowała się ulga. :D


***
Takie to przygody inni przeżywają ze mną :D
Oby więcej takich przygód w tym roku śmiechowych mnie spotkało i wam tego życzę drodzy czytelnicy.
Jeszcze dziś powinien pojawić się kolejny wpis. Także czekajcie i tego czytajcie :P
Pozdrawiam Kochani :*

Szylka Vs Świat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz